Naszym kolejny punktem na trasie wycieczki po Dublinie była destylarnia Teeling. Niestety jak to mamy w zwyczaju trafiliśmy na moment kiedy przed destylarnią trwały prace remontowe, stąd wielki płot, rozkopana droga, no i tym samym zdjęcia, które wykonałem były dalekie od ideału - stąd podaruję sobie ich wklejanie.

Wchodząc do destylarnii jesteśmy witani przez obsługę, która chętnie nam pomoże. My swoje bilety kupiliśmy przez internet 2 dni wcześniej, także nie trafiliśmy na ogromne obłożenie. Ciężko powiedzieć, jak sytuacja wygląda w sezonie.
Ile kosztuje w Teeling taka przyjemność?
Tutaj opcje tak naprawdę mamy trzy (nie liczę opcji sezonowych np. na walentynki czy butelkowanie własnej whisky):
- Teeling Tasting Tour za 20 euro. W zestawie koktajl i Teeling Small Batch.
- Teeling Trinity Tasting Tour za 25 euro. W tej cenie Teeling Small Batch, Single Grain oraz Single Malt.
- Distillery Select Tasting Tour za 35 euro. Najdroższy pakiet w skład którego wchodzą Teeling Small Batch, Single Malt, Blackpitts Peated Single Malt oraz Single Pot Still.

My z małżonką wybraliśmy 2xTeeling Trinity Tasting Tour. Jednak gdy przeszliśmy się do sklepu i baru to zobaczyliśmy, że finalnie wszystkie opcje idą jedną drogą i kończą w wspólnej sali. W tym momencie podjąłem udaną próbę podbicia mojego biletu do Distillery Select Tasting Tour. Tym sposobem udało nam się spróbować Single Grain i trochę lepszych podstawek.

Na starcie zaznaczę, że Teeling nie kojarzył mi się źle, ale też nie jakoś szałowo. Ot irlandzka whiskey. W domu miałem jedną butelkę Teeling Small Batch kupioną dawno temu w Aldi na jakiejś dobrej przecenie. Teeling kojarzył mi się też z ciekawymi wypustami jak ten przygotowany specjalnie na Polskę przez Lidla i sygnowany osobą samego Jarka Bussa.

Nasz Tour po destylarni
Wracając do tematu. Nasz tour zaczął się od samodzielnego zwiedzania kilku plansz, a także gablot z unikalnymi wypustami z destylarnii. Mapka tu, mapka tam. Następnie dołączyła do nas przewodniczka o intrygującym imieniu Orla. Jej opowieści zaczęły się od krótkiej historii whiskey irlandzkiej, następnie historii samej destylarnii (ja nawet nie wiedziałem, że jest ona tak młoda, a otwarta została dopiero w 2015 roku!).

Kolejnym etapem był film. Filmem w sumie to ciężko nazwać. Słowo filmik by bardziej pasowało. Trwało to pewnie do 2 minut. Seria migawek z destylarnii, różne efekty, przeplatające się obrazy. Miało to chyba symbolizować nowoczesność destylarni oraz tego, że każdy jest mile widziany w jej progach.

Po tym krótkim i moim zdaniem mało interesującym show przeszliśmy do mięska, czyli miejsca z całym sprzętem. Fermentatory, destylatory. Każdy z trzech alembików nosił damskie imiona, a były to Allison, Natalie i Rebecca. Zobaczenie sprzętu na żywo było fenomenalnym przeżyciem, zapach i klimat tego miejsca jest niepowtarzalny. Do tego na własne oczy można było przyjrzeć się całemu procesowi. Dla mnie rewelka, a i żonie się podobało.

Beczki - kolejny punkt na trasie
Po wyjściu przeszliśmy do kolejnej sali, w której były trzy ważne punkty. Rzekłbym beczka w trzech postaciach.

Pierwszym był sejf rodzinny z beczkami. Jeżeli dobrze zrozumiałem to beczki zostały zalane dla dzieci, a whiskey zostanie zabutelkowana w dniu pełnoletności pociech. Niezła gratka i tylko pozazdrościć :)

Kolejnym elementem pomieszczenia były beczki po różnych alkoholach. Chciano nam pokazać, że Teeling używa bardzo różnych beczek do stworzenia swoich unikalnych produktów.

Ostatnim elementem sali były 4 kawałki beczek umieszczone w ścianie z przezroczystymi szybami. Celem tej wystawy było pokazanie - po pierwsze co dzieje się z whiskey w procesie starzenia oraz po drugie, jak duży jest ubytek w samej beczce, czyli popularnie zwany podatek dla aniołów.

Degustacja, czyli to na co każdy czeka
Na samym końcu na przysłowiowy deser - degustacja. Czyli to tygryski lubią najbardziej. Dostaliśmy odpowiednio 3 i 4 sample. Inni ludzie również koktajl, to już zależy, kto jaki pakiet wziął.

Teeling Small Batch smakowała mi bardzo dobrze jak na podstawkę. Całkowicie inaczej ją zapamiętałem (i po prawdzie sprawdziłem potem jak smakuje whisky, którą mam w domu. Czułem, że jednak ta, którą piłem w destylarni to wyższa liga).
Single Malt oraz Single Pot Still były naprawdę dobre, słodycz wymieszana z owocowością. Nie były niczym wyszukanym, ale nie były też czymś czego, nie mógłbym polecić jako daily dram.

Blackpitts Peated Single Malt zrobił na mnie świetne wrażenie. Piłem już co prawda dymną irlandzką (z destylarnii Waterford, patrz post), ale ta była słodko-dymna, również świetna na daily drama. Do tego jest produktem ,który nadałby się do tego, aby wprowadzić kogoś kto nie pija whiskey torfowej do tego świata.

Na sam deser zostawiłem sobie Single Grain - którą podpijałem u małżonki. 95% kukurydzy. Mówi Wam to coś? Ano brzmi jak bourbon, smakuje jak bourbon.. ale bourbonem tego nazwać nie możemy. Ja bardzo lubię amerykańską whiskey, więc weszło mi to idealnie.
Słowem podsumowania, bardzo dobre podstawki. Zachęciły na mnie na tyle, aby jeszcze wrócić do Teelinga, nie raz, i nie dwa.

Na sam koniec sklep i bar. Tu wybór w sklepie wydawał się mniejszy niż w Jamesonie. Sam bar ciekawy, ale też mniejszy. Za to design przyjemny dla oka. Ceny również spore. Miałem skusić się na Blackpitts Peated Single Malt Cask Strength, bo przewodniczka sugerowała, żeby spróbować jak komuś zasmakowała podstawowa wersja, ale jednak uznałem, że może kiedyś przy innej okazji.

Na lotnisku nie udało mi się dorwać upragnionego Jamesona.. za to była mała degustacja Teeling Whiskey Sommelier Selection Alentejo. Nie znalazłem za wiele informacji o samej butelce. Tym bardziej nie widziałem opcji jej kupienia w Polsce. Wziąłem niby po spróbowaniu, ale trochę w ciemno. Po otwarciu butelki powiem, że jestem zadowolony z zakupu. Było warto.
Podsumowując
Co ciekawe, w pewnym momencie nawet rozważaliśmy rezygnację z wizyty w destylarni. Bardzo się cieszę, że tak się nie stało! Byłem zadowolony nie tylko z samej degustacji, ale z możliwości zobaczenia całego sprzętu i procesu od A do Z. Przewodniczka również mówiła w interesujący sposób. Jedynym minusem było to, że w pewnych miejscach nagłośnienie średnio sobie radziło, ale na pocieszenie dodam, że Teeling ma ciekawą serię filmów u siebie na kanale YT. Także polecam zajrzeć. Tu macie linka do ich kanału na YT