Jednym z trzech głównych punktów programu była destylarnia Jameson. Jak się później okazało słowo destylarnia jest już trochę nietrafione, bo obecnie jest to muzeum z visitor center oraz barem.
A ile to kosztuje?
Przy zakupie biletów mamy kilka opcji. Zaczynając od 26 euro, a kończąc na 140. Wszystko zależy od tego, czego szukamy. W najtańszym pakiecie dostaniemy tour, koktajl i trzy klasyczne whiskey Jameson. W tej najdroższej do degustacji są 4 kieliszki zawierające pot still whiskeys z Midleton Distillery. Wszystko odbywa się w samym środku magazynu, w którym starzą swój produkt. A do tego mamy food paring w postaci czekoladek wytwarzanych ręcznie na terenie Dublina.

Jeżeli szukamy czegoś więcej niż podstawki, ale nie jesteśmy gotowi zapłacić 140 euro, to mamy jeszcze inne opcje. Secret Tasting, który zapewni nam degustację 4 whiskey premium w pomieszczeniu, w którym kiedyś urzędował sam John Jameson i to wszystko już za 40 euro. Natomiast za 60 euro możemy wziąć udział w Jameson Black Barrel Blending Class w czasie, którego będziemy, jak nazwa wskazuje, tworzyć swój oryginalny blend.

Dodatkowo do Secret Tasting i Bow St. Experience (najtańsza opcja) można dokupić Cask Draw za 15 euro. Jest to możliwość zajrzenia do magazynu i wypicia whiskey prosto z beczki.

A co wybraliśmy my?
My z małżonką pierwotnie chcieliśmy iść na Bow St. Experience, a do tego Cask Draw. Finalnie jednak uznaliśmy, że chcemy czegoś więcej, bo takie podstawki to dla nas za mało i zdecydowaliśmy się na Secret Tasting, a do tego dobraliśmy Cask Draw. Wydawało nam się to dobrym stosunkiem jakości do ceny
Secret Whiskey Tasting - w gabinecie Johna Jamesona
Wszystko zaczęło się od zebrania się w określonym miejscu i oczekiwaniu na resztę ludzi oraz przewodnika. Następnie przeszliśmy do pięknie urządzonego, pokoju w którym urzędował kiedyś John Jameson. Przy wejściu znajdował się bar z krzesłami, na lewo i na prawo stoliki, a na środku pokoju biurko z fotelem, które miało odzwierciedlać miejsce pracy właściciela. Całość prezentowała się genialnie.

Pierwszym etapem było przygotowanie dla nas drinków przez przewodnika. Przy okazji każdy został zapytany, skąd się jest i czy lubi irlandzką whiskey. Generalnie mały small talk przed degustacją. Drink był świetny, ale ja skupiłem się na zdjęciach i wsiąkaniu klimatu miejsca.

Następnie przeszliśmy do degustacji, która połączona była z historią destylarni i ogólnie produkcją whiskey w Irlandii. Line-up był następujący:
- Jameson Distillery Edition,
- Jameson Black Barrel Cask Strength,
- Redbreast 10 YO Distillery Edition,
- Jameson 18YO Bow Street Cask Strength.

Z zapewnień prowadzącego, wynikało, że żadna z butelek nie jest dostępna w regularnej sprzedaży i można dostać je tylko na Bow St. or na lotnisku. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie Jameson Black Barrel Cask Strength. Było ono tak dobre, że postanowiłem kupić butelkę na lotnisku. Jakie przeżyłem rozczarowanie kiedy okazało się, że tej butelki tam nie ma. Powiedzieć, że było mi smutno to skłamać no, ale życie toczy się dalej, może kiedyś i ja dorwę swoją buteleczkę. Całość trwała około 45-50 min. Zarówno ja, jak i małżonka byliśmy bardzo zadowoleni. Uważam, że były to dobrze wydane pieniądze.
Cask Draw - whiskey prosto z beczki
Tu ponownie - zbiórka w jednym miejscu. Następnie przed wejściem do magazynu prowadzący ostrzegł nas o ryzyku (w końcu miejsce pełne beczek napełnionych cieczą). Zabroniono też robić zdjęcia z fleszem, bo mogło to aktywować systemy bezpieczeństwa.

Następnie weszliśmy do magazynu. No powiem tak, szafa to nie była ale halą też bym tego nie nazwał. W środku leżakowało kilkanaście beczek. Tu warto wspomnieć, że nie jest to miejsce, gdzie ma miejsce destylacja. Te kilka beczek, które tam leżą to whiskey, która następnie zostanie zabutelkowana jako Jameson 18YO Bow Street Cask Strength.
Kilka fotek, krótka pogadanka o beczkach i ciekawostkach odnośnie samej destylarni. Prowadzący wyciągnął kilkanaście kieliszków, następnie nabrał whiskey z beczki, przecedził przez sitko (bo kawałki drewna z beczki mogły nam wpaść). Następnie rozdał każdemu po jednym. Szybki niuch, łyk i zaraz nas wyproszono.

W kieliszku dostaliśmy 20-sto letniego Jamesona. Co było ciekawym doświadczeniem, bo tak starego irlandczyka nie piłem nigdy. Był on dobrze ułożony i nie pogardziłbym kolejnym kieliszkiem, ba nawet całą butelką!

Czy było warto? Tu zdania są podzielone. Żona narzekała, że mało i za krótko jak na 15 euro. Ja z kolei też mam mieszane uczucia. Z drugiej strony cena nie była zawrotna za to doświadczenie. Dodatkowo teraz na świeżo czytając książkę Pana Rajmunda Matuszkiewicza “Opowiedz mi o whisky” (która dotyczy co prawda szkockiej whisky), cieszę się, że miałem okazję zobaczyć beczki - jak to wygląda i jak to pachnie w środku. Z jego książki wynika, że dostęp do magazynu to nie taka oczywista i czasem prosta sprawa.
A co było potem?

Potem był czas na zakupy w sklepie i kieliszek w barze. Co do samego sklepu to ceny wydaje mi się były dosyć spore. W sensie żadnej super okazji na klasyczne butelki, a te specjalne, jak to specjalne. Dodatkowo my byliśmy tylko z podręcznym bagażem więc zakup butelki był planowany właśnie na lotnisku.

W barze z kolei było drogo. Tzn. może ja na to źle patrzę, bo przyzwyczaiłem się do dobrych festiwalowych cen, a tam jednak za takiego drama trzeba było sporo zapłacić. Biorąc pod uwagę wypite 5 kieliszków i drinka, a do tego fakt, że przed nami tego samego dnia miał być jeszcze Teeling - odpuściłem.

Podsumowanie
Myślę, że warto było sumarycznie wydać 55 euro na taką przygodę. Bawiłem się wybornie, opowieści szczególnie podczas Secret Whiskey Tasting oceniam bardzo pozytywnie. Sam przewodnik był osobą sympatyczną. Do tego możliwość spróbowania finalnie pięciu różnych sampli. Nie byłem ogromnym fanem irlandzkiej whiskey (chyba tylko podstawki piłem?), ale po tej przygodzie bardziej się na nią otworzyłem i czekam co pokażą kolejne lata.

Ja z tego miejsca polecam koniecznie odwiedzić to miejsce, jeżeli będziecie w Dublinie. Zakładam, że post czytają osoby, które lubią whiskey, ale nawet jak nie to jest to okazja, aby dać szansę temu produktowi, a nóż się otworzycie na coś nowego? 🙂
