Czas na podsumowanie - Whisky Live Warsaw 2024


Minął już ponad miesiąc od jedenastej edycji festiwalu Whisky Live Warsaw, a więc nadszedł czas na małe podsumowanie. Była to dopiero nasza druga wizyta na tym wydarzeniu, ale mamy oczywiście swoje przemyślenia. Jak nam się podobało? Czy coś byśmy zmienili, a może wszystko było idealnie?

Krótko o WLW 2024

Tegoroczna edycja Whisky Live Warsaw odbyła się w dniach 11-12.10 października 2024, ponownie na terenie Centrum Konferencyjnego Legii Warszawa przy ulicy Łazienkowskiej. Znowu terminowo festiwal pokrył się niestety z M&P Pawlina Festival. Szkoda, bo chętnie odwiedzilibyśmy również i to drugie wydarzenie.

stoisko Hellyers Road na festiwalu WLW2024

Na WLW swoje stoiska miało ponad 90 wystawców. Na odwiedzających czekały na zewnątrz również food trucki. Ponownie, podobnie jak w roku ubiegłym, wieczory kończyły się koncertami. Tym razem zaprezentowały się Jary Oddział Zamknięty i Lombard. Cena biletu dwudniowego nie zmieniła się znacząco w stosunku do roku ubiegłego. Było to 360 zł za osobę.

Co nam się podobało?

Czekaliśmy na to wydarzenie z niecierpliwością. Poprzednia - dziesiąta, a dla nas pierwsza edycja festiwalu bardzo nam się podobała. Tak było i tym razem. Na razie ta formuła nas nie nudzi i mamy nadzieję, że tak pozostanie. Są bowiem eventy w świecie whisky, które nas już nieco nużą, bo w zasadzie każdego roku wyglądają tak samo 🙁 Mowa tutaj np. o Whisky Day Cracow.

Wejściówki w stosunku do roku ubiegłego podrożały symbolicznie, bo chyba jedynie o 10 zł. Wtedy wydawało mi się, że są dość drogie, ale w cenie jest naprawdę masa ciekawych trunków do spróbowania. Zdecydowanie więc warto. Dodatkowo przed festiwalem wielu wystawców i partnerów organizowało konkursy, podczas których nagrodą były bilety wstępu na WLW. Mając odrobinę szczęścia, można więc było nieco zaoszczędzić 🙂

stoisko Batched Premium Coctails na festiwalu WLW2024

Mimo nazwy Whisky Live Warsaw to nie tylko whisky, ale i inne ciekawe trunki. My w tym roku skupiliśmy się głównie na nich. Było więc sporo rumów, a także mezcale, okowity, tequile czy baijiu (ciekawe doświadczenie!). Spróbować można było nawet destylatów z marchewki czy buraka. Nie zapominamy tutaj o serii Bon Ton Łukasza Gołębiewskiego, którą już znamy doskonale (m.in. tuńczyk, śledź czy żurek). Ponownie ogromną atrakcją były koncerty. Pierwszego dnia “zwiedzanie” tak nas wciągnęło, że zdążyliśmy tylko na jedną piosenkę Jarego Oddziału Zamkniętego. Drugiego dnia na występie Lombardu spędziliśmy nieco więcej czasu. To zdecydowanie miłe zakończenie wieczoru, chociaż na zewnątrz było bardzo zimno 🙁

Ciekawie prezentowała się oferta masterclass. Tym razem w piątek padło na Hellyers Road wprost z odległej Tasmanii i był to zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Pan Jarek Buss nie blefował, gdy polecał te trunki. Na jego stoisku firmowym można było zresztą za darmo spróbować wypustów z drugiej australijskiej destylarni - Callington Mill, której produkty już wkrótce także będą dostępne w Polsce. W sobotę mąż wybrał się na mastercalss z Angel’s Envy, którą prowadził jej master distiller. Wrócił bardzo zadowolony i zdziwiony, że frekwencja była bardzo mała.

Małe minusy

Oczywiście wspomnieć też trzeba również o pewnych minusach 🙂 Zacznę od sposobu zakupu biletów przez platformę ebilet. Dolicza sobie ona prowizję, która nie jest niby wysoka, ale kupując 2 bilety i masterclassy, wychodzi z tego już kilkadziesiąt złotych. Każdy wolałby chyba, aby te pieniądze zostały w kieszeni. Bilety na sam festiwal kupić można na miejscu, omijając prowizję, ale z masterclassami jest to już niemożliwe. Nie do końca wiem dlaczego biletów na wydarzenie nie można kupić przez sklep pana Jarka Bussa. W zasadzie wejściówki na wszystkie inne festiwale są sprzedawane w inny sposób, a więc da się 🙂

stoisko Bourbon Casey Jones na festiwalu WLW2024

Moim zdaniem wydarzenie mogłoby być nieco dłuższe. Wydaje mi się, że rok temu impreza trwała godzinę dłużej zarówno w piątek, jak i w sobotę. I szczerze, brakowało tej godziny. Wiadomo, że nigdy nie da się odwiedzić każdego stoiska, ale można próbować 😀 Siedem godzin to niewiele, a gdy odliczyć czas na mastercalssa, jedzenie, kawę czy koncert to okazuje się, że zostają z tego ledwie 3 lub 4 godziny.

Wydaje mi się, że w tym roku wystawców było mimo wszystko nieco mniej niż ostatnio. Na zewnątrz nie było żadnych stoisk z alkoholem, a jedynie food trucki. Zabrakło kilku ciekawych marek, które poznaliśmy w roku 2023. Uboga była tym razem oferta prezentowana za pośrednictwem Ambasady Brytyjskiej. Nie wiem z czego to wynikało i nie chcę narzekać. To dopiero nasz drugi festiwal w Warszawie, a więc nie mamy dużego porównania.

wódka old rye pie na jednym z stoisk na festiwalu WLW2024

Z małych minusów - opóźnienia koncertów. Drugiego dnia Lombard zaczął grać chyba 35-40 minut później niż było to podane w harmonogramie. Jasne, takie rzeczy się zdarzają, ale na festiwalu, a którym trzeba sobie wiele rzeczy zaplanować, nie jest to zbyt miłe doświadczenie. Siedzieliśmy na zewnątrz przez ponad pół godziny w zimnie, czekając na występ, a mogliśmy w tym czasie przemierzać korytarze w poszukiwaniu nowych doznań :) Finalnie nie mogliśmy być na całym występie, bo nie zdążylibyśmy zrobić zakupów w sklepie festiwalowym.

Słowem podsumowania

Oczywiście nie żałujemy wizyty na tegorocznym Whisky Live Warsaw. Dobrze jest raz na jakiś czas odwiedzić stolicę, zwłaszcza gdy jest do tego taka okazja 🙂 Za rok wybierzemy się na pewno znowu - ten świat nas po prostu wciągnął. To chyba największe wydarzenie tego typu w Polsce i obowiązkowy w punkt w kalendarzu whiskopijców i nie tylko.


Zobacz też