Ostatnio miałem przyjemność uczestniczyć w degustacji zorganizowanej przez Aleeks Alkohole. Sklep reprezentowany był przez Jana Sokołowskiego. Specjalnymi gośćmi byli Mark Reynier, właściciel destylarnii Waterford oraz Jarek Buss - właściciel Tudor House. Podsumowując degustację jednym zdaniem można powiedzieć - “wszystko jest w jęczmieniu”. Pan Mark przez ponad 2 godziny dał nam wykład nie tylko o swoich produktach, ale także o właściwym, jego zdaniem, procesie tworzenia whisky.

Czy faktycznie whisky które próbowałem były dobrej jakości? Zrobię tu mały spojler i powiem, że każdy z produktów mnie zachwycił i szczerze nie potrafię wybrać butelki wieczoru. Moje serce nie zastanawiam się między dwoma, a aż czterema.
Jakie whisky degustowaliśmy?
Lineup prezentował się następująco:
- Whisky Waterford Heritage Hunter 1.1 0,7L / 50% - 85
- Whisky Waterford Biodynamic Luna 1.1 0,7L / 50% - 86
- Whisky Waterford The Cuvee 0,7L / 50% - 84
- Whisky Waterford Argot 0,7L / 47% - 86
- Whisky Waterford Lacken Peated 1.1 0,7L / 50% - 86
- Whisky Waterford Woodbrook Peated 1.1 0,7L / 50% -86
No to zaczynamy
Na pierwszy ogień poszły dwa sample - Heritage Hunter i Biodynamic Luna. Na szczególną uwagę tu zasługuje Hunter Heritage. Nasiona jęczmienia użytego do produkcji whisky zostały przez destylarnię odtworzone z banku żywności. Odmiana Hunter używana była w latach 1959 - 1970 przez rolników. Później jedyne co po niej zostało to ostatnia paczka. Firmie z sukcesem udało się odtworzyć to zboże i dzięki temu mamy szansę dziś delektować się nią w kieliszku w postaci płynnej
A co mamy w tym samplu? Ja znalazłem tu dużo owoców, szczególnie wyczuwałem wiśnię. Do tego jest też nuta zbożowa, jakbym nosem śmigał po polu uprawnym. Znajdziemy też odrobinę lubczyku, wanilii. Zapach wspaniały. Pierwszy łyk intensywny, jest pieprznie i to co w nosie, znajdziemy też na języku i finiszu. Uważam, że whisky jest fantastycznie zbalansowana. Ode mnie 85/100
Drugi sampel to Biodynamic Luna. Tak się składa, że wspomniany produkt przywiozłem w samplu z WLW 2023. Produkty testowałem po odrobince przy stoisku. Na pytanie co mam zabrać ze sobą do domu aby wrócić i na spokojnie zanurzyć się w jednym kieliszku - Pan Mark odpowiedział, że Biodynamic Luna to świetny wybór. Powiem szczerze, że mój opis z zeszytu (solo wcześniejsza degustacja), całkowicie pokrywa się z ponownym podejściem. A co mamy w kieliszku? Na nosie wanilia, śmietanka, trawa, wysuszone zboże, czerwone owoce i tu znów czuję dużo wiśni.

Na języku, intensywnie, rozgrzewa podniebienie, ale nie jest to ciepło które skojarzyli byśmy z alkoholem. Jest trochę mięty, ziołowo-zbożowy smak, mokre ziarno, świeża trawa, pieprz, może też miód Ode mnie 85/100, może nawet 86/100. 🙂
Kolejne łyki i robi się coraz ciekawiej
Kolejne dwa kieliszki to The Cuvee i Argot.
The Cuvee, który oceniłem najsłabiej, nie jest złym produktem. Ba! Powiem, że jest świetną whisky. Po prostu na tle pozostałej piątki wypadł u mnie trochę słabiej. W nosie wanilia, trawa z pól, keks, nuty serowe, serwatka, a te zboża tak intensywne, jakbym się wyłożył gdzieś na trawie i śmigał nosem obwąchują każde kłoso. Na języku podobnie jak na nosie. Ja tu wyczuwam sporo nut zbożowych, do tego wanilia, toffi, znów ten keks, są czerwone owoce, ale wydaje się jakby grały drugie skrzypce. Słodycz kojarzy mi się ze słodką kukurydzą niż z taką słodyczą deserową z ciastek. Ode mnie 84/100
Następnie Argot, który chyba jest dla mnie gwiazdą wieczoru. Jako jedyny z całego zestawienia butelkowany jest w mocy 47%. Nie przeszkadza mu to jednak oferować tak wiele od siebie. Na nosie przeleżane owoce i zboża, ser, stare skarpety, są ponownie owoce i słodycz która zachęca do spróbowania. Na języku też się dzieje. Na starcie ser, nuty serwatkowe, przeleżałe owoce, stęchlizna, lekka wędzonka, jest też słodycz która kojarzy się z deserem, a nie owocami, cytrusy, ale poza cytryną nawet czerwone owoce się znajdą. Moja ocena 86/100, ale i tu serce chce dać 87/100
Czas na dymny deser
Na deser przyszło mi przetestować Lacken Peated i Woodbrook Peated. Obydwa sample to mocni reprezentanci whisky torfowej. Bardzo mocne nadymienie torfu. Jak dobrze pamiętam z opowieści to Woodbrook to w ogóle najmocniejsze nadymienie w całej Irlandii. Pamiętajmy, że to nie jest torf jak z Islay. Nie znajdziemy tu nut medycznych, chemicznych. Jest w nim masę, a to masę słodyczy. Ja jako miłośnik torfu czułem się jak w niebie.

Lacken - pomimo mniejszego natorfienia, wydaje mi się, że był to produkt mniej słodki niż Woodbroke. Zarazem nie jestem pewien czy nie ciekawszy. Wydaje się też lepiej ułożony. W nosie sporo torfu, są też stare skarpetki, słodyczy też nie brakuje. Na języku dym, torf, boczek, jakby ktoś dał mi wędzony deser (tak wiem, dziwny smak, ale chyba nie umiem tego opisać inaczej), delikatnie czuć sól. Moja ocena 86/100
Na samym końcu Woodbrook. Na nosie pieprz, chleb, skórka chleba, zboże, słodycz, keks, deser no i torf. Na języku to co w nosie. Uderze skórka chleba, pieprz, przyprawy, ale też keks, słodycz wiśniowa, landrynki, czy inne cukierki. Jest bardziej zadziorna od Lackena. Moja ocena 86/100
Słowem podsumowania
Wszystkie testowane produkty były rewelacyjne, mogę polecić z czystym sumieniem. Dla mnie największą furorę chyba zrobił Argot. Chociaż decyzja nie była prosta, jak widać po moich ocenach. Co ciekawe z całej szóstki wspaniałych, Argot jest najtańszy. Dla mnie cena do jakości (value for money) - jest tu rewelacyjna.
Osoby zainteresowane bliżej destylarnią Waterford zachęcany do przeczytania artykułu