Angels share, czyli czym jest słynny podatek dla aniołów


Angels share to termin, z którym spotkał się chyba każdy miłośnik mocnych alkoholi. Często mówi się o nim w kontekście whisky. Jednak są osoby, które wciąż nie wiedzą, czym jest ten słynny podatek dla aniołów. Skąd właściwie wzięła się ta nazwa?

Angels share - co to takiego?

Angels share to część alkoholu, która niestety odparowuje z beczki - ulatnia się do nieba w czasie procesu leżakowania. To proces naturalny, którego nie da się uniknąć. Jego stopień zależy np. od klimatu, w którym znajdują się beczki i ich jakości. Okazuje się, że podatek dla aniołów jest nieco większy w przypadku mniejszych beczek. Alkohol ma bowiem tutaj większy kontakt z drewnem. Podsumowując, whisky szkocka odparowuje w ilości około 2% w skali roku. W whisky z USA jest to już od 5 do nawet 10%. W Stanach Zjednoczonych klimat jest łagodniejszy i cieplejszy. Największy orzech do zgryzienia mają producenci z Azji. W Indiach czy na Tajwanie angels share to niekiedy 12% rocznie.

Skąd właściwie wzięła się nazwa podatek dla aniołów?

Angels share to więc porcja trunku, która znika z beczek w czasie ich leżakowania. Alkohol odparowuje i unosi się do nieba. Tam delektować się nim mogą anioły :) Co ciekawe, już w okresie średniowiecza mówiono o tym, że anioły zabierają dla siebie część alkoholu. Uznawano niekiedy, że jest to podatek dla nich za to że opieką się trunkami.

beczki leżace w magazynie

Angels share - czy rodzaj leżakowanego w beczce trunku ma znaczenie?

W zasadzie kluczowe znaczenie mają czynniki klimatyczne. W przypadku rumu, który produkowany jest na Karaibach, angels share jest naprawdę wysoki. Przy koniaku jest on podobny jak ma to miejsce przy europejskiej whisky. Trunek ten powstaje bowiem we Francji. To, że alkohol odparowuje z beczki jest zupełnie normalne. Czy można ten proces jakoś ograniczyć? To pytanie zadają sobie producenci alkoholi już od wielu lat. Można leżakować trunki w większych beczkach czy składować je blisko podłoża. W ten sposób ogranicza się kontakt alkoholu z tlenem.

Czy ubytek rzędu 2% alkoholu rocznie to aż tak dużo?

Wydaje się, że strata 2% alkoholu rocznie to niewiele. Jednak trunki niejednokrotnie leżakują znacznie dłużej. Dla przykładu whisky szkocka spędzić musi w beczce co najmniej 3 lata przed wypuszczeniem na rynek. To oznacza już całkiem duże ubytki. Zdarza się, że beczka whisky traci aż 40% swojej objętości od momentu napełnienia beczek aż do jej butelkowania. Niektóre destylarnie informują o tym wprost. To między innymi dlatego trunki starsze są droższe od tych młodych.

beczki w magazynie z logo buffalo trace

Czym jest tzw. whisky dla diabłów?

Niewiele osób wie, że istnieje również coś takiego jak whisky dla diabłów - the devils cut. To ilość trunku, która co roku wnika w klepki beczek, w których znajduje się whisky. Im dłużej alkohol dojrzewa, tym więcej cieczy wnika w drewno. Devils cut nie ma już nic wspólnego z parowaniem. Znaczenie ma natomiast porowatość drewna, z którego wykonane są beczki. Poza tym whisky tę można przynajmniej w części odzyskać. Jak to jest możliwe? Okazuje się, że Jim Beam opracował system pozwalający na odzyskanie alkoholu znajdującego się w klepkach beczek. Dodaje się do nich trochę wody, a potem obraca ze znaczną prędkością. Potem ten alkohol wykorzystuje się do produkcji Jim Beam Devil’s Cut.

wiedza 

Zobacz też