Ostatnia, a zarazem moja pierwsza podróż do Turcji zostawiła we mnie wiele pozytywnych wspomnień. Jej celem było jedyne na świecie miasto położone na dwóch kontynentach - Stambuł. Poza cudownym zapachem przypraw, przepyszną lokalną kuchnią, malowniczymi widokami i namolnymi sprzedawcami, został mi w ustach posmak anyżu. Ten anyż wymieniłem nieprzypadkowo, bo jest to dominujący zapach i smak jeżeli mówimy o tureckiej raki. Ja wybierając się do Turcji oczekiwałem czegoś w stylu napojów, które próbowałem w Albanii czy Chorwacji - mocno owocowych trunków, a tu duże zdziwienie.
Jak zrobiona jest turecka raki?
Ciężko chyba zdefiniować jednoznacznie, jaki jest przepis idealny na ten trunek. Co ważne, jakiś czas temu Turcy wprowadzili zmiany prawne mające na celu zachowanie odpowiedniej jakości raki. Cieszy mnie to bardzo, bo próbując tanich sikaczy moglibyśmy się zrazić.
Jeżeli przejrzymy literaturę, to bardzo często wymieniane są dwie destylacje, chociaż i tu są odstępstwa i znajdziemy edycje, które destylowane były aż trzy razy. Głównym produktem wykorzystywanym do produkcji raki są owoce - tutaj prym wiodą winogrona (są wzmianki o różnej ich postaci, od świeżych po wytłoki). Zdarzają się też raki z innych owoców np. z fig czy śliwek ale mi takich niestety nie udało się spróbować. Jak dobrze zrozumiałem to inne surowce wykorzystywane są przez domowych wytwórców. Winogrona uważane są za najbardziej tradycyjne i stąd też zapewne większość (jak nie wszystkie) raki tureckie na rynku wytwarzane są właśnie z tego surowca.

Cała magia zaczyna się jednak dalej. W czasie drugiej destylacji dodawane są bowiem do alkoholu nasiona anyżu. Internet oczywiście mówi o wysokiej jakości anyżu, ale zapewne też z tym różnie bywa. Producenci eksperymentują i niektórzy dodają anyż już do pierwszej destylacji. Są i tacy, którzy używają olejków zapachowych, więc produkt końcowy to ściema. Na szczęście zgodnie z literą prawa taki trunek nie może być nazwany prawdziwą raki. To właśnie anyż nadaje charakter produktowi końcowemu, którym możemy raczyć się w kieliszku.
Jak smakuje raki i jak ją pić?
Zacznę od tego, że Turcy raczej nie piją raki w wersji “dry”, czyli bez wody i lodu. Już się z wami dzielę dlaczego. Wynika to tak naprawdę z dwóch czynników. Pierwszy jest taki, że procent alkoholu wynosi około 40-50%, a sam zapach i smak produktu jest bardzo intensywny. W związku z tym woda i lód powodują, że jest on łatwiej przyswajalny i pozwala się cieszyć raki w towarzystwie.
Drugi powód wynika z czynników historyczno-kulturalnych, a także z tego co dzieje się z tym trunkiem po dodaniu wody. Nagle z przezroczystego płynu zmienia się on w biały napój, który przypomina mleko.

Jesteście pewnie ciekawi dlaczego? Ma to związek z efektem ouzo. Zjawisko to jest spowodowane obecnością anetolu, organicznego związku chemicznego pochodzącego z anyżu, który nadaje tym alkoholom charakterystyczny smak i zapach. Anetol jest dobrze rozpuszczalny w etanolu (alkoholu), ale bardzo słabo rozpuszczalny w wodzie. I ten fakt powoduje, że dostajemy w szklance to, co dostajemy.
Osobiście nie przypominam sobie Turka, który piłby raki bez wody albo przynajmniej bez lodu. Budziłem więc lekkie zdziwienie, gdy prosiłem o to, aby mi przypadkiem nie dolewali wody. Gdy piłem raki bez wody pytali nawet - dlaczego tak. Po prawdzie brałem podwójną porcję i testowałem na dwa sposoby. Lubiłem poczuć ten naturalny zapach i smak, a następnie wejść w ich buty i pić jak lokalsi.
Ile raki spróbowałem i czy było ciężko?
Odpowiadając - tak było ciężko spróbować różnych sampli. A już piszę z czego to wynika. W lokalach serwowali szota, podwójnego szota no i kupić można było buteleczki o pojemności 200ml, 300ml, 500ml, a nawet litrową i pewnie coś pomiędzy. Niestety gęsto często w opcji szota czy podwójnego szota była do wyboru tylko jedna raki. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w 70-80% była to Yeni Raki, czyli taka najpopularniejsza marka raki tureckiej.
Na szczęście nie wszędzie tylko ta jedna marka była rozlewana do kieliszka. W jednym lokalu po zapytaniu i zamówieniu konkretnego obiadu, Pan otworzył specjalnie dla nas butelkę i nalał podwójnego szota. Udało się też znaleźć lokale, które oferowały inne butelki. W jednej knajpie wybór był nawet spory.
Finalnie udało mi się spróbować 7 produktów. I teraz jesteście pewnie ciekawi na ile różne były? Powiem tak, niuanse, niuanse i jeszcze raz niuanse. Żona stwierdziła, że żadnej większej różnicy między nimi nie czuła. Chociaż potrafiła wymienić ten który jej zdaniem był najlepszy. Ja z kolei potrafiłem wskazać swoich liderów.
Jak smakuje turecka raki? Czy znalazłem w niej tylko anyż?
Odpowiedź jak się domyślacie brzmi nie, ale nie będę ukrywał, że w każdym jednym samplu właśnie on dominował. W zapachu i smaku znalazłem sporo ziół, były wyczuwalne winogrona, a może bardziej pestki winogron. Do tego nuty deserowe, słodkie, czasem wręcz ciastkowe. Z tych intensywniejszych smaków to pieprz i czerwona, ostra papryka. Po dodaniu wody (może to wkrętka) często napój nabierał mlecznych, śmietanowych nut. Stawał się delikatniejszy, ale przez to też moim zdaniem oferował mniej, co nie znaczy, że nie był ciekawy.
Osobiście uważam, żę różnice pewne są i da się je wyczuć. Dlatego też na lotnisku miałem problem z decyzją, co wziąć do domu, bo żona nie chciała słyszeć o dwóch butelkach. Wybrałem raki, której nie piłem, ale była wariacją tego co już próbowałem z naciskiem na produkcję z dwóch lokalnych odmian winogron oraz starzenie w dębowej beczce. Trochę się bałem czy to nie zabije klasycznego smaku raki, ale zaryzykowałem i uznałem, że to będzie taka raki w wersji premium, w której znajdę jeszcze więcej ciekawych nut.

Na stambulskim lotnisku znalazłem jeszcze więcej produktów, których niestety nie mogłem spróbować w lokalnych restauracjach i barach. Jeden producent szczycił się tradycją i swoją raki, którą produkuje jako blend z czterech lokalnych odmian winogron. Inny z kolei produkt reklamował swój trunek jako wędzoną raki. Niestety ten ostatni produkt zobaczyłem już po zakupie, śpiesząc się na samolot, więc nawet nie rozważałem jego zakupu, a na pewno było to coś mega ciekawego.
Trzeba dodać, że w Turcji alkohol do tanich nie należy. Generalnie nie ma problemu z jego zakupem, ale nie jest też tak, że kupicie go w każdym sklepie czy lokalu. Bywają ulice, na których dostaniecie piwko czy raki na każdym kroku. Bywają też takie, że jest ciężko.
Cena piwa to 20zł plus i nie mówimy tu o żadnym krafciku. Jeżeli chodzi o raki to 20-30zł za pojedynczego szot, ale trafiały się miejsca gdzie było znacznie, znacznie drożej.
Podsumowanie
Uważam, że turecka raki to bardzo ciekawy produkt. Turcy piją ją w trakcie spotkań towarzyskich ze znajomymi i moim skromnym zdaniem wypada to lepiej niż wódeczka do śledzika w polskich warunkach, ale wiadomo co osoba, to zdanie. Jeżeli chodzi o część degustacyjną to jest to też ciekawy produkt i tego mu nie zabiorę. Osobiście bardzo lubię anyż, może dlatego tak mi zasmakował. Na pewno jak wrócimy z żoną jeszcze do Turcji to nie omieszkam kupić sobie jeszcze jednej butelki do domu.
Jeżeli się zastanawiacie czy warto czy dać mu szansę - dajcie. Nie odradzam spróbowania Yeni Raki, ale nie poprzestańcie na niej i potestujcie też produkty innych marek. Oczywiście sugeruję też zakosztować wersji dry bez dodatku wody, a potem z wodą i lodem. Całkowicie różne doświadczenia.